Mirosław Ziętarski i Fabian Barański zostali w Lucernie mistrzami Europy w wioślarskiej dwójce podwójnej. Dla obu było to sporym zaskoczeniem. Tym bardziej, że to świeży debel. Obu łączy piłkarska przeszłość.
- Jeden był obrońcą, a drugi pomocnikiem. Obaj grali w piłkę. W łódce zagrali jak dobrze zgrana drużyna
- 26-letni Mirosław Ziętarski i 20-letni Fabian Barański zostali w Lucernie mistrzami Europy w wioślarskiej dwójce podwójnej, zostawiając z tyle utytułowane osady
- Teraz najważniejszym celem dla nich jest olimpijska kwalifikacja - zarówno w dwójce, jak i w czwórce
- Jesteśmy zadowoleni z tego złotego medalu, bo trudno nie być, jeśli zdobywa się mistrzostwo Europy. Nie ukrywam też, że jesteśmy tym troszkę zaskoczeni - przyznał Ziętarski, który przed dwoma laty został wicemistrzem świata i Europy w tej konkurencji. Wówczas pływał z Mateuszem Biskupem.
Teraz za partnera ma zaledwie 20-letniego Fabiana Barańskiego. W ubiegłym roku wywalczył on brązowy medal młodzieżowych mistrzostw świata w dwójce podwójnej razem z Mateuszem Świętkiem. Teraz został mistrzem Europy w gronie seniorów. Trzeba przyznać, że bardzo płynnie przeszedł z wieku juniora do seniora.
- Nie ma to żadnej recepty. Po prostu staram się ciężko pracować. Bardzo mnie to cieszy, że owocuje ona takimi wynikami. Sam jestem zaskoczony tym, co się stało. Nawet nie marzyłem o tym, żeby w pierwszym roku startów w gronie seniorów zostać mistrzem Europy - mówił Barański w rozmowie z Onet Sport.
- Przewidywaliśmy, że możemy dobrze wypaść w mistrzostwach Europy, bo na treningach pływaliśmy naprawdę szybko. Już po przedbiegu w Lucernie wiedzieliśmy, że możemy powalczyć o medale, bo uzyskaliśmy trzeci czas z grona wszystkich osad. Potem wygraliśmy półfinał. Popłynęliśmy go znacznie lepiej technicznie. W finale wygraliśmy z drugą osadą o zaledwie dziewięć setnych sekundy - dorzucił Ziętarski.
Nasz debel w pokonanym polu pozostawił dwie najlepsze osady ostatnich mistrzostw świata, czyli złotych medalistów Francuzów Hugo Boucherona i Matthieu Androdiasa i srebrnych Szwajcarów Barnabe Delarze'a i Romana Roeoesliego.
- Wynik idzie w świat, chociaż nie ma co ukrywać, że dla wszystkich osad najważniejszą imprezą są sierpniowe mistrzostwa świata, które są jednocześnie kwalifikacją do igrzysk olimpijskich - zauważył.
Wcale nie jest pewne, że ta dwójka wystartuje w mistrzostwach świata. Za dwa tygodnie w zawodach Pucharu Świata w Poznaniu Ziętarski popłynie z Biskupem.
- Trener próbuje u nas dużo szukać i zmieniać. To, że zrobimy kwalifikację nie oznacza, że w takim samym składzie pojedziemy na igrzyska. Tam musi wystartować 50 procent z tej osady, która wywalczy przepustkę. Można zatem wymieniać zawodników - wyjaśnił Ziętarski, który raczej widzi siebie w dwójce niż w czwórce: - Na 90 procent będę pływał w deblu w mistrzostwach świata. Otwarta jest sprawa tylko tego, z kim: z Mateuszem, czy z Fabianem?
- Z Mirkiem stanowimy dobry duet. Świetnie się rozumiemy w łodzi i poza nią. I ten złoty medal to potwierdza - przyznał 20-latek, który równie dobrze jak w dwójce czuje się w czwórce.
To, że wsiedli razem do łódki, to był przypadek. Dotychczasowy partner Ziętarskiego - Mateusz Biskup - miał w ubiegłym sezonie kontuzję pleców.
- Zamiast niego wsiadł do niej Fabian Barański i wygraliśmy centralne regaty. Tej zimy razem dużo pływaliśmy na zgrupowaniach i to przyniosło efekty - opowiadał Ziętarski.
Ten ostatni ma już za sobą olimpijski debiut. Na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro Ziętarski pływał w czwórce podwójnej. Partnerami w tej osadzie byli: Mateusz Biskup, Wiktor Chabel i Dariusz Radosz. Polacy zajęli najgorsze dla sportowca czwarte miejsce.
- Oczekiwania mieliśmy większe, ale potem zrozumiałem, że to czwarte miejsce to był dobry wynik. Tym bardziej, że to były pierwsze igrzyska, w których startowałem - przyznał Ziętarski, który wcale nie zraził się do pływania w czwórce, choć od igrzysk w Brazylii częściej można go spotkać w dwójce.
- Gdyby jednak trener powiedział, że mam pływać w czwórce, to z miłą chęcią wsiadłbym do niej - wtrącił.
Ziętarski ma 26 lat, a wiosłować zaczął niespełna dziesięć lat temu. Dyscypliną zainteresował się w gimnazjum dzięki nauczycielce wuefu Annie Amchewicz, byłej wioślarce. Wtedy wpadł w oko trenerowi Arturowi Rozalskiemu z AZS UMK Toruń. Rok później, kiedy trafił do liceum, zdecydował się na treningi w klubie.
- Późno zacząłem, ale szybko to wszystko nadrobiłem. Może dlatego, że byłem doskonale przygotowany do sportu. Byłem sprawny i miałem niezłą motorykę. Startowałem w szkole w wielu dyscyplinach. W lekkoatletyce, czy w tenisie stołowym - wspominał.
Zanim trafił do wioślarstwa był piłkarzem Iskry Ciechocin. Grał na pozycji obrońcy. - Zdarzało się jednak, że potrafiłem przebiec całe boisko i strzelić gola - śmiał się 26-latek.
Barański pochodzi z Włocławka, ale nie wybrał tak popularnej w tym mieście koszykówki. Podobnie jak Ziętarski był piłkarzem. Grał we Włocłavii na środku pomocy. To jednak dawne dzieje, bo był wtedy trampkarzem.
- Do wioślarstwa trafiłem dzięki tacie. Jak każdy młody chłopak chciałem jednak zostać wielkim piłkarzem. Po pięciu latach grania w piłkę postanowiłem zmienić - za namową taty - dyscyplinę. Tym bardziej, że też były pod nosem - opowiadał Barański, który wiosłami zajmuje się od 2011 roku, a więc niewiele krócej od Ziętarskiego. Ten przygodę z tym sportem rozpoczął dopiero w październiku 2009 roku. Obaj pasjonują się też ostatnio grami komputerowymi.
Barański - jak sam przyznał - dużo zawdzięcza obecnym trenerom kadry Aleksandrowi Wojciechowskiemu i Robertowi Syczowi: - Bardzo doceniam sobie pracę z tak wybitnymi trenerami jak Aleksander Wojciechowski i Robert Sycz. Każda uwaga, jaką od nich otrzymam, jest dla mnie bardzo cenna. Wiem, że dzięki nim staję się lepszym zawodnikiem.
Onet