Kilka miesięcy temu w mediach pojawiła się informacja, że Mike Tyson sprzedał swoją tygrysicę po tym, jak zwierzę miało odgryźć rękę nieznajomej kobiecie. Teraz legenda boksu potwierdziła te doniesienia. 53-letni Tyson zdradził, że doszło wtedy do koszmarnego wypadku.
- Ktoś przeskoczył przez płot i znalazł się w miejscu, w którym znajdował się tygrys bengalski. "Kenya" (tak słynny bokser nazwał swojego dzikiego kota) nie znała tej dziewczyny. To był poważny wypadek - powiedział Tyson w filmie opublikowanym w mediach społecznościowych
Raper Fat Joe, który rozmawiał z Tysonem, usłyszał też, że były sportowiec zrozumiał wtedy, iż tygrysów nie da się udomowić. - Byłem głupcem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że te zwierzęta mogą kogoś zabić przez przypadek. Są tak silne, że istnieje takie ryzyko - dodał czempion boksu.
Tyson przyznał, że był wstrząśniętym tym, co stało się z ręką dziewczyny. - Nie uwierzyłbyś, co tygrys może zrobić z kawałkiem ciała człowieka. Nigdy nie powinienem próbować oswajać tygrysów. Potem dobrowolnie przekazałem tej dziewczynie 250 tys. dolarów - podsumował mistrz świata w boksie, który w ringu nosił przydomek "Bestia".
sportowefakty.wp.pl