Ja, czyli osoba jeszcze młoda mam dużo zainteresowań. Jednym z nich jest jazda na rowerze. Niekiedy jadąc zadaję sobie pytanie: „dlaczego nie widzę nikogo w moim wieku, kto by uprawiał jakąkolwiek aktywność fizyczną?” Niestety, mimo już paru lat jeżdżenia ciągle nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Problem jest bardzo trudny i złożony. Porównajmy przeciętne dziecko urodzone w latach 70-tych z tym, które na świat przyszło w ostatnim piętnastoleciu. Jaka jest podstawowa różnica? Odpowiedź jest prosta-Internet. „Dawniej to z nudy książki się czytało”- mówią mi niejednokrotnie rodzice. Dziś wydaje się to nam, czyli nowemu pokoleniu nieco abstrakcyjne. Kiedyś jeśli ktoś nie znał znaczenia jakiegoś słowa, szukał go w słowniku, lub pytał się drugiej osoby. Dziś aby je poznać potrzeba około dziesięciu sekund. Wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarkę internetową. Jest to dowód na to, jak relacje międzyludzkie się ograniczają. Trzymając się kwestii sportowych, jest to także bardzo widoczne. Kiedyś nie uświadczyło się niezdeptanej łąki, lub pustego boiska sportowego na osiedlu. W piłkę dzieci grały na okrągło. Dziś nie kopią już na łąkach, tylko od razu na największych stadionach świata- w grach komputerowych. Internet pochłonął całe społeczeństwo od młodego do starego, od chudego do grubego. Między innymi dlatego nie rozumiem do końca pytań o tak wysoki procent ludzi z otyłością na świecie. Internet sprawił, że w wolnym czasie nie wystawiamy nosa poza próg własnego domu. Do tego doszły restauracje sieciowe, których menu to jedna wielka bomba kaloryczna. Przestaliśmy się ruszać, spożywamy niezdrową żywność, a jedno jest pewne- z czasem problem wcale nie zniknie.
Kolejnym ważnym czynnikiem są same warunki dla dzieci do uprawiania sportu, szczególnie na wsi. Wiem to na swoim przykładzie, ponieważ chodziłem do szkoły podstawowej, w której nie było nawet sali gimnastycznej. Jeśli to się nie zmieni, to nie możemy w przyszłości mieć pretensji do nikogo, że w Polsce będzie tak mało osób uprawiających sport nie tylko zawodowo, lecz i amatorsko. Podam teraz przykład przebiegu „kariery” piłkarskiej małego chłopca z niewielkiej wsi. Otóż zaczyna się ona od zapisania do szkółki piłkarskiej w pobliskiej wsi. Gra tam i szkoli się przez parę lat, lecz nie ma szans, by jakiś scout go zauważył. Z czasem zewsząd dochodzą głosy „skup się na nauce, w sporcie i tak już niczego nie osiągniesz”. I rzeczywiście, dochodzi on do wniosku, że ma dość tych wszystkich treningów, po czym odwiesza buty piłkarskie na kołku. Jakie jest zakończenie tej historii? Niedoszły piłkarz długo ma pretensje o to, że nie został wyłapany i jego kariera legła w gruzach. Jest to historia jednej z wielu takich osób. Świadczy to o tym, że „sito” szkoleniowe w naszym kraju ma za durze dziury i przepuszcza ono za wiele talentów, które pod właściwą opieką mogłyby faktycznie coś w zawodowym sporcie osiągnąć. Należy więc zadbać o infrastrukturę, jeśli chcemy mieć zdrowe i aktywne społeczeństwo. Powołam się teraz na mój ukochany sport, czyli tenis. Otóż proszę sobie wyobrazić, że w Czechach koryt tenisowe są w każdej, lub prawie każdej wsi. Oczywiście mówię o takich kortach z prawdziwego zdarzenia. W Polsce takich przedsięwzięć brakuje. Oczywiście pisząc to nie mam na myśli, że nagle za dwa lata w naszym kraju staną kompleksy sportowe na miarę co najmniej tych, na których odbywają się imprezy rangi mistrzowskiej. Bardziej myślę o skromnej infrastrukturze, która byłaby w miarę utrzymywana, otwarta dla wszystkich i o każdej porze dnia.
Jako wisienkę na torcie pozostawiłem sobie sprawę autorytetów. Cały czas wracam do porównywania dzisiejszych dzieci, z tymi z wcześniejszych lat. Otóż dawniej Polski sport przeżywał rozkwit. Nawet patrząc tylko na najpopularniejszy sport w naszym kraju, czyli piłkę nożną. Medale Mistrzostw świata, czy Igrzysk Olimpijskich sprawiły, że dzieci w tamtym czasie za idoli miały Grzegorza Latę, czy Kazimierza Deynę. Dziś wzorem do naśladowania dla dzieci są super bohaterowie z bajek, czy youtuberzy. Co różni dawniejszych i dzisiejszych idoli młodych ludzi. Mianowicie to, że dawniej dla dzieciaka z Warszawy wystarczyło pójść na trening Legii, by zobaczyć Kazimierza Deynę w pełnej okazałości. Dzisiejszy bohaterowie są abstrakcyjni, przez co dzieci z czasem tracą wiarę w ich istnienie. Dlatego z czasem jest ich coraz mniej, a nawet zaczyna brakować. I dlatego właśnie dawniejsze dzieci od początku do końca byli wpatrzeni w swojego idola, który staje się z czasem ich autorytetem, a współczesne dzieci zmieniają swoje autorytety jak jednorazowe rękawiczki.
Podsumowując to wszystko, najważniejszy wniosek do jakiego dochodzę brzmi: Jeśli chcemy, aby Polskie dzieci zaczęły uprawiać sport, musimy je najpierw tym sportem zarazić.