Reprezentanci Polski w kajakarstwie wyjechali na zgrupowanie do Włoch. Stało się tak zanim w tym kraju zaczął rozprzestrzeniać się koronawirus. Zrobił się zatem duży problem, bo w obawie o zdrowie sportowców trzeba było ich jak najszybciej sprowadzić do kraju.
Początkowo wszyscy mieli wrócić autobusem, który został wysłany z Polski. Pojawił się jednak problem na granicy austriackiej, która została zamknięta. Działacze Polskiego Związku Kajakowego musieli zatem wprowadzić plan awaryjny.
- Kadrowicze w trzech grupach wrócili w nocy z wtorku na środę. Mieliśmy problemy ze znalezieniem połączenia lotniczego z Rzymu, dlatego podzieliliśmy ich na trzy grupy, które przyleciały przez Londyn, Brukselę i Monachium - tłumaczy w "Super Expressie" prezes Kajetan Broniewski.
Szef PZK dodał, że jeszcze przed wylotem z Włoch wszyscy zawodnicy zostali dokładnie przebadani. U żadnego z nich nie wykryto oznak zarażenia koronawirusem. Teraz będą oni kontynuować przygotowania w Polsce.
sportowefakty.wp.pl