Fotografia: SE
Trywialnie brzmi zapowiedź walki MMA, pomiędzy Arturem Szpilką i Tomaszem Adamkiem. To kolejny dowód, że pieniądze rządzą światem. I ludźmi. Szpilka w sporcie nie osiągnął niczego, a mimo tego, popularności zazdrościć mogą mu medaliści mistrzostw świata czy olimpijczycy, startujący w innych dyscyplinach. Oto potęga propagandy i lansu! Pięściarz, regularnie masakrowany przez przeciętniaków, „sprzedawany” był przez szereg lat jako pretendent do mistrzostwa świata w wadze ciężkiej.
Pasmo dotkliwych porażek ostudziło optymizm sztabu szkoleniowego i samego boksera. Popularność Artura trwa jednak w najlepsze, stąd kolejne pomysły na biznes z wykorzystaniem jego wizerunku. Proste prawo: jest popyt – będzie podaż! Nie brak takich, którzy zapłacą za możliwość oglądania Szpilki, choćby walczył w... kisielu! MMA – to takie miejsce, gdzie przeterminowani „herosi” wciąż mogą zaistnieć. Niżej podpisany wolałby jednak w takiej rywalizacji obejrzeć, dla przykładu, starcie Małgorzaty Rozenek-Majdan z Dorotą Rabczewską... Za takie show gotów byłbym zapłacić dużo!
Tymczasem zapowiada się potyczka „starszego” pana, Adamka, z „wyleczonym” z poważnego pięściarstwa aspirantem do wielkiej chwały. Nic nie ujmując randze takiej walki, smutne, że obaj dżentelmeni kończą swój sportowy żywot w podobny sposób. Imając się wszystkiego, byleby zarobić. Smutne, ponieważ biedakami nie są, a ich ewentualny pojedynek w ramach MMA prestiżu żadnemu nie przysporzy. Obaj, z wyżej wspomnianych, kariery w wadze ciężkiej nie zrobili, lecz wymienianie ich nazwisk, w zestawieniu z braćmi Kliczko, Anthonym Joshuą, Tysonem Fury oraz Dantonem Wilderem, i owszem, swoje uczyniło. Z marketingowego punktu widzenia.
Do niedawna wydawało się, iż Adam Kownacki może być tym Polakiem, który odniesie sukces w najcięższej kategorii wagowej, ale i on poległ w konfrontacji z przeciętnym rywalem, i walka o pas mistrzowski oddaliła się, być może bezpowrotnie. Kibicom starszego i średniego pokolenia pozostaje nostalgia za erą Andrzeja Gołoty i jego starć z największymi postaciami ówczesnego zawodowego ringu. Dla wytrawnych fanów boksu oczywistym jest, że „Andrew”, wywodząc się z dobrej szkoły szermierki na pięści, z dawnych „demoludów”, posiadał atuty adekwatne do boksowania z tuzami. Był ponadto prawdziwie, w sposób naturalny, ciężki. Dlaczego nie osiągnął szczytów? Znamienna w tym względzie jest wypowiedź Gołoty, bodaj jeszcze z lat 90-tych: „Boks – to straszny sport”... I w tym aspekcie Adamek oraz Szpilka zdają się przewyższać swojego poprzednika. Adamek bokserem był znakomitym, ale w wadze odpowiadającej jego naturalnym predyspozycjom. Szpilka – to jedynie wytwór nachalnej reklamy oraz promocji. Obydwu panom kilku atutów odmówić niepodobna. Determinacji, waleczności i... braku wyobraźni! Chcą? Niech się biją! Na zdrowie! Wszak od wieków znana jest maksyma: „pecunia non olet”...