Zdjęcie: ad.nl
Wkrótce po wygranej na Silverstone, Lewis zareagował na swój wypadek z udziałem Maxa Verstappena. 36-letni Brytyjczyk został uznany przez FIA za winnego wypadku, ale stwierdził, że Holender zawsze jeździ agresywnie i nie chciał wziąć winy na siebie.
Hamilton powiedział, że jego zdaniem był na zakręcie tuż obok Verstappena.
Po skończonym wyścigu Hamilton świętował z angielskimi kibicami, którzy tłumnie zgromadzili się na torze Silverstone. Wyskoczył z samochodu trzymając brytyjską flagą i biegał wokół toru. Po wszystkim wolał rozmawiać o obecności kibiców niż o wypadku z Verstappenem. „To był trudny wyścig, ale zwyciężyliśmy dzięki publice i wspaniałej pracy zespołowej. Domowa publiczność jest najlepsza. Marzenie staje się rzeczywistością.”
Mimo to odpowiedział na pytanie o Verstappena, ale nie poczuwał się do winy. „Początek był agresywny z obu stron. Moim zdaniem byłem na zakręcie tuż obok Verstappena", powiedział też, że nie pozwoli zepsuć sobie tym weekendu.
Hamilton okazał więcej współczucia, gdy wypowiadał się dla holenderskiego kanału sportowego Ziggo Sport, ale nadal nie uznał własnej winy. „Zabrano go do szpitala i współczuję mu, bo oczywiście nie chciałem, aby sprawy tak się potoczyły. Obaj daliśmy z siebie wszystko i nie powstrzymywaliśmy się, to był po prostu niefortunny wypadek. Tak czy inaczej zadzwonię do Maxa, żeby upewnić się, że nic mu nie jest, to najważniejsze.”
„Niczego nie żałuję, poza tym, że się zderzyliśmy” – mówi dalej Hamilton. „Nie uważam, żebym popełnił błąd. To są wyścigi z dużą prędkością. To nie była w 100 procent wina jednej osoby, do tego potrzebne są dwie. Dostałem karę i już nie musiałem rezygnować.”