
Derby Azotów dla gości z Puław. Przyjezdni wygrali w Tarnowie lekko, łatwo i przyjemnie, dominując w każdym elemencie. Wynik 21:35 mówi praktycznie wszystko.
Tylko dziesięć minut trwała wyrównana walka w derbach klubów, które sponsoruje wielki koncern chemiczny. Różnica klas była aż nadto widoczna. Inna sprawa, że goście niespecjalnie musieli się wysilać żeby rzucać kolejne bramki tarnowianom. Obrona gospodarzy wołała o pomstę do nieba. Najlepszym tego świadectwem jest straconych do przerwy aż dwadzieścia trafień.
Tarnowianie nie wyszli w ogóle na mecz i przegrali go już w szatni. Do tego dołożyli mnóstwo niedokładności, improwizacji oraz braku pomysłu na rozgrywanie akcji. To niepokojący widok, ponieważ takie same zarzuty pojawiły się pod adresem zespołu już po ubiegłotygodniowej, ale jednak wkalkulowanej porażce z PGE VIVE Kielce. A przecież ekipy wracają po miesięcznej przerwie, która miała pomóc na doszlifowanie kulejących elementów. Tutaj efekt był odwrotny.
Oprócz dramatycznej defensywy, w którą jak w masło wchodzili obrotowi z Puław, gospodarze razili potworną nieskutecznością. Indolencja strzelecka przeplatała się ze szkolnymi błędami. Właściwie jedynym pozytywem był występ Rennosuke Tokudy. Japończyk zaprezentował świetną skuteczność, notując aż siedem trafień.
wp.pl