zdjęcia: flickr.com/Michael Tipton
Milwaukee Bucks kontra Phoenix Suns – te zespoły zagrają o prymat w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Dla obu ekip jest do pierwszy taki sukces od dawna, bowiem od lat 90. żadnej z nich nie oglądaliśmy na tym etapie rozgrywek.
Jednak gdyby przed sezonem zapytać kibiców amerykańskiej koszykówki, czy taki finał jest możliwy, to może garstka odpowiedziałaby twierdząco. O ile w przypadku Bucks nie jest to tak bardzo niespodziewane, o tyle awans Suns do decydujących gier jest ogromnym zaskoczeniem.
Potwierdza to również historia, bowiem obie drużyny do bieżącego sezonu miały na koncie ledwie po trzy występy w finałach NBA, a jedyny zakończony zwycięstwem któreś z nich to rok 1971 i wygrana ,,Kozłów”, z Kareemem Abdulem-Jabbarem i Oscarem Robertsonem w składzie, nad Baltimore Bullets 4-0.
Kręta droga do finału
Bucks stali tuż nad przepaścią w rywalizacji z Brooklyn Nets, gdy przegrywali już 3-2. Wtedy wspomniany Abdul-Jabbar stwierdził, że jego były zespół zaraz pożegna się z rozgrywkami. Tą wypowiedzią musiał zajść za skórę koszykarzom z Wisconsin, którzy najpierw ograli nowojorczyków, a potem w serii finałowej Konferencji Wschodniej okazali się lepsi od Atlanty Hawks (4-2), mimo że przy stanie 2-2 z powodu urazu stracili swojego lidera Giannisa Antetokounmpo.
Awans drużyny z Phoenix do finału można traktować jako dużą niespodziankę. Wśród zespołów Konferencji Zachodniej jako faworytów wskazywano inne zespoły, a jednak Chris Paul i spółka najpierw wyrzucili za burtę LA Lakers z LeBronem Jamesem w składzie, potem ograli Denver Nuggets z MVP sezonu zasadniczego Goranem Jokiciem na czele, w a finale konferencji odprawili z kwitkiem inny zespół z Los Angeles, czyli Clippers. A że Arizończycy nie występowali w play-offach od 11 lat, to nikt nie liczył na aż tak spektakularny powrót do decydujących gier.
Ta rywalizacja będzie wyjątkowa z kilku innych powodów. Po pierwsze, żaden z zawodników obydwu drużyn nie ma na swoim koncie tytułu mistrzowskiego (a tylko jeden, Jae Crowder ze ,,Słońc", grał kiedykolwiek w finałach). Po drugie, pewny zdobycia pamiątkowego pierścienia za wygranie rozgrywek jest już rzucający obrońca Torrey Craig, który w połowie marca zamienił Bucks na Suns i tak czy siak zostanie mistrzem. Po trzecie, Giannis i Thanasis Antetokounmpo z ,,Kozłów" to dopiero drudzy bracia w historii ligi, którzy razem zagrają w finale – co ciekawe, ich brat Kostas w zeszłym sezonie zdobył mistrzostwo barwach Lakers. Po czwarte, po raz pierwszy od dziesięciu lat w finale nie zameldował się nikt z duetu LeBron James - Stephen Curry. Dokładając do tego wysoki poziom sportowy, można liczyć na fantastyczne widowisko okraszone popisami nieoczekiwanych bohaterów.
Finały NBA startują w środę o godzinie 3 czasu polskiego. Pierwsze dwa mecze (7 i 9 lipca) zostaną rozegrane w Phoenix, a dwa kolejne (12 i 15 lipca) w Fiserv Forum w Wisconsin. Jeśli rywalizacja zakończy się dopiero po siedmiu meczach, to mistrza poznamy 23 lipca.
newonce.sport