Polish Arabic Chinese (Traditional) Czech English French Georgian German Greek Hindi Hungarian Italian Japanese Russian Serbian Spanish Swedish Turkish Ukrainian

Czy komunikacja radiowa w kolarstwie jest niezbędna?

Reklama

czw., 07/29/2021 - 14:46 -- MagdalenaL

                                                       Zdjęcie: sport.tvp.pl

 

Za nami pełne emocji wyścigi olimpijskie w kolarstwie szosowym. Sporo dyskusji wywołał wyścig kobiet, po którym cały kolarski świat zaczął zastanawiać się nad radiami służącymi do komunikacji dyrektorów sportowych z zawodnikami na trasie: Jest to rzecz niezbędna pod względem bezpieczeństwa, czy jednak zabiera nam ona całą frajdę z oglądania wyścigów?

Wyścigi kolarskie na Igrzyskach Olimpijskich rządzą się swoimi prawami. Przede wszystkim składy reprezentacji są mocno okrojone, zawodników jest mniej, niż na wyścigach z udziałem ekip klubowych. Dzięki temu rywalizacja staje się o wiele ciekawsza. Mniej kolarzy w składzie to również mniejsza kontrola wyścigu przez daną reprezentacje. Nie oglądamy scen rodem z powszednich wyścigów, w  trakcie których czterech zawodników danej ekipy nagle wyjeżdża na przód peletonu i ma na zadanie gonić ucieczkę. Na Igrzyskach Olimpijskich taka sytuacja oznaczałaby gonitwę całego zespołu. Coraz ważniejsza staje się współpraca pomiędzy zawodnikami z przeciwnych drużyn, a i ucieczki mają większe szanse na powodzenie, bowiem jak dobrze wiemy, nie zawsze się ona dobrze układa. Wyścigi stają się żywsze i ciekawsze od samego początku. Kolejnym czynnikiem, który odróżnia wyścig o złoto Olimpijskie od innych wyścigów jest brak komunikacji przez radio. Zawodnicy są zdani na siebie, sami muszą zadbać o swoje tępo, bezpieczną stratę do ucieczki. Nie mają „na uchu” dyrektora sportowego, który dostarczyłby im wszelkich informacji. Jest to miła odskocznia od rzeczywistości, w której zawodnicy są sterowani przez zasiadających w autach dyrektorów. To jeszcze bardziej wpływa na ciekawość wyścigu, ponieważ kolarz jest zdany jedynie na siebie i kolegów z zespołu. Nie bez powodu to właśnie wyścigi na Igrzyskach Olimpijskich w ostatnich latach dostarczały nam tyle emocji. Cofnijmy się do roku 2012. Impreza czterolecia rozgrywana jest wtedy w Londynie. Organizatorzy przygotowali trasę idealną dla reprezentanta gospodarzy Marca Cavendisha. Jeden z najsłynniejszych sprinterów świata nie zdołał jednak wygrać, zrobił to bowiem Aleksandr Winokurow, wygrywając wyścig z ucieczki. Gdyby ekipy na tamtym wyścigu nie były okrojone, taka sytuacja nie miała się prawa zdarzyć. Jednak mniej zawodników w składzie odbiło się na braku kontroli nad wyścigiem, peleton stracił bezpieczną stratę do odjazdu, a później na szaloną gonitwę było już za późno. Natomiast w 2016 roku największym beneficjentem zasad rozgrywania wyścigu olimpijskiego był Rafał Majka. Po krasie w ucieczce, w którą naszemu rodakowi udało się sprytnie ominąć, Polak ruszył sam w rajd po medal Olimpijski. Gdyby dostępna była wtedy komunikacja radiowa, Rafał długo by nie ujechał, zostałby szybko dogoniony. Ponieważ jednak na Igrzyskach jest ona zabroniona, zawodnicy jadący za nim długo myśleli, że przed nimi nikogo nie ma. Można gdybać, że gdyby zorientowali się o tym trochę później, Rafał Majka byłby pierwszym polskim złotym medalistą olimpijskim w kolarstwie. Skończyło się jednak na brązie.

Podczas tegorocznego wyścigu kobiet miała miejsce niemal identyczna sytuacja, do tej z wyścigu mężczyzn przez pięcioma laty. Niemal, bowiem z tą różnicą, że zawodniczki głównej grupy do końca nie wiedziały, że ktoś przed nimi jedzie. Murowanymi faworytkami były Holenderki. Brak złota dla reprezentantek pomarańczowych byłby ogromną sensacją. Zawodniczki z tego kraju są absolutnymi dominatorkami w peletonie. Złoto nieoczekiwanie zdobyła jednak Anna Kiesenhofer z Austrii. Jako druga linie mety przekroczyła jedna z holenderek Annemiek Van Vleuten. Ku zdziwieniu wszystkich, którzy oglądali ten wyścig, cieszyła się ona jak ze złota, a srebro było przyjmowane jako porażka. Jak się później okazało, Holenderka odrywając się w końcówce od peletonu, myślała, że jedzie po złoto. Za metą czekało jednak na nią przykre rozczarowanie i zawód. Holenderki nie kryły swojego rozczarowania i rozgoryczenia. Zachowały się bardzo nieładnie i nieelegancko, nawet nie pogratulowały zwycięskiej Austriaczce, za to w wywiadach swoją klęskę argumentowały brakiem komunikacji radiowej.

Należy się jednak zastanowić, jak ten wyścig potoczyłby się gdyby zawodniczki były podłączone za pomocą radia z jadącym w samochodzie dyrektorem. Dostaliśmy piękny wyścig, w którym trójka uciekających zawodniczek (w tym Anna Plichta) walczyły z czasem i kilometrami. Gdyby dostępne było radio, ten odjazd byłby zlikwidowany na kilometry przed metą. Jego brak wymaga od zawodników myślenia. Nie są oni już tylko maszynami, które mają na celu jechać tempem dyktowanym przez dyrektora. Wyścigi olimpijskie raz na cztery lata przypominają nam, czym tak naprawdę jest piękno tego sportu. Dlaczego więc nie przenieść tego na codzienne wyścigi? Dlaczego UCI nie zniesie obowiązku komunikacji radiowej na wyścigach? Zasłaniają się oni tym, że radio poprawia bezpieczeństwo. Bez wątpienia tak jest, lecz masa wypadków bierze się właśnie z powodu radia. Zawodnicy są wtedy wyłączeni, skupiają się na informacjach przekazywanych do słuchawek, a nie zwracają uwagi na rzeczywistość, chwila nieuwagi i leżą na asfalcie. Brak rozpraszającego głosu dyrektora zwiększyłby z pewnością koncentracje i skupienie się kolarzy na jeździe. Kolejnym i chyba najważniejszym argumentem za porzuceniem komunikacji radiowej jest to, że wpływa ona na widowiskowość wyścigów. Jak dobrze wiemy sport, w tym kolarstwo zmaga się w obecnych czasach ze spadkiem oglądalności. Dyscypliny robią wszystko, aby  przyciągnąć do siebie młodych kibiców. Najlepsze, co kolarstwo może w tym temacie zrobić. Wyścigi stałyby się ciekawsze, bardziej nieprzewidywalne, a co za tym idzie bardziej atrakcyjne dla odbiorcy.

Najlepsze, co UCI może zrobić dla tego sportu, jest zrezygnowanie z komunikacji radiowej na wyścigach. Wyścigi olimpijskie pokazują, że istnieje bez niej rywalizacja, a nawet wyścigi są ciekawsze i obfitujące w niespodzianki. Tego właśnie chcemy.

Autor: 
Jarosław Truchan
Polub Plportal.pl:

Reklama