Sprinterka Kristina Timanovskaja twierdzi, że jest zmuszana by opuścić Igrzyska Olimpijskie. Teraz zwraca się o pomoc do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl).
„Nie wrócę na Białoruś” – powiedziała Reuterowi Timanovskaja.
„Obawiam się, że wsadzą mnie do więzienia. Nie boję się wyrzucenia z kadry narodowej. Boję się o swoje bezpieczeństwo. W tej chwili nie czuję się bezpiecznie na Białorusi” - mówi dla gazety „Białoruska Trybuna”.
Twierdzi, że część sztabu szkoleniowego pojawiła się w jej pokoju hotelowym i poprosiła ją o spakowanie się w niedzielę. Jednak miała ona wziąć udział w biegu na 200 metrów w poniedziałek wieczorem.
„Timanovskaja odpadła z igrzysk olimpijskich z powodu jej stanu emocjonalnego i psychicznego” – wyjaśnił Białoruski Komitet Olimpijski, według RIA Nowosti. Sama sprinterka odrzuca te zarzuty na Instagramie: „To kłamstwo”.
„Żaden lekarz ze mną nie rozmawiał, nikt mnie nie badał. Jestem w dobrej kondycji psychicznej, pomimo zaistniałej sytuacji” - mówi Timanovskaya dla „Trybuny”.
Mówi, że chce ubiegać się o azyl w innym kraju.
„Planuję opuścić Tokio, ale nie tym samolotem, do którego chcieli mnie wsadzić. Teraz jestem pod ochroną policji”.
Teraz szuka ochrony policyjnej na lotnisku Haneda w Tokio. Przedstawiciele Turkish Airlines twierdzą, że nie odprawiła się na samolot powrotny do domu, który zabrałby ją przez Stambuł. Takie informacje podaje kanał Telegram Nexta i agencja informacyjna TASS.
Agencja AP i kilka innych agencji informacyjnych śledzi sytuację na lotnisku. Do tej pory zawodniczka nie opuściła terenu nadzorowanego przez policję.
Timanovskaja twierdzi, że została wyrzucona z gry, ponieważ skomentowała zaniedbania trenerów. Została – wbrew swojej woli – wystawiona do biegu w sztafecie 4x400 metrów po tym, jak kilku zawodników nie spełniło kryteriów antydopingowych wymaganych do startu. Nie przeszli wcześniej wystarczająco wiele testów antydopingowych.
„Mówiłam o tym publicznie, a trener powiedział, że odgórnie kazano mnie usunąć”.
„Nigdy nie byłabym tak zła, gdybym tylko została wcześniej poproszona i wyjaśniła sytuację […] Ale podjęto decyzję za moimi plecami, podczas gdy ja szukałam informacji i zostałam zignorowana” – napisała dwa dni temu Timanovskaja jako wyjaśnienie, dlaczego wystąpiła przeciw władzom własnego zespołu.
Teraz prosi o pomoc Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
„Próbują wyrzucić mnie z kraju wbrew mojej woli”.
Przedstawiciel prasowy MKOl informuje RIA Novosti, że monitorują sytuację i czekają na wyjaśnienia Komitetu Olimpijskiego Białorusi. Japońska policja nie skomentowała sprawy Reuterowi. Norweskiej gazecie „VG” nie udało się nawiązać kontaktu z Timanovskają.